Oddech Chin
Pora na spisanie pierwszych wrażeń z wyjazdu. Wczorajszy wypad do Lądka skończył się krążeniem po mieście w mieście. Chinatown to nie tylko mekka dla Azjatów spragnionych smaków własnej kuchni, ale i turystów łowiących obiektywami aparatów inspiracji fotograficznych i osób poszukujących substytutu Państwa Środka. Błąkałam się między uliczkami obwieszonymi kolorowymi lampionami, przyglądając się z zaciekawieniem tej odmiennej scenerii. Nawet łaskawy dla cery ale mniej dla obiektywów deszczyk nie zniechęcał wędrujących. Na ulicy, w sklepach i restauracjach dominowali Azjaci. Minęłam kilka sklepów, których witryny krzyczały kolorami. Smród bijący z ich wejść zniechęcił mnie do zaglądania do środka. Po powrocie do domu, zapominając o nim, nabrałam ochoty na chińskie eksperymenty kulinarne wykraczające poza opakowanie hortexu z sosem sojowym. Zdecydowanie będzie trzeba wrócić do Chinatown po zaopatrzenie. W międzyczasie przetrzepałam lokalne tesco w poszukiwaniu pierwszych niezbędnych produktów. Nie ma czarnuszki, ale jest sezam. Nie ma rzepy ale jest chińska kapucha. Zawsze coś 🙂
W Sopocie „chińscy restauratorzy” zaopatrują się w ingrediencje w Bomi, co bez oporów przyznają zapraszając równocześnie do swojego lokalu w Łazienkach. Takie oto zaplecze ma kuchnia chińska w Trójmieście i Londynie.
Czarnuszkę mogę Ci przesłać 🙂 Fajna strona. Bardzo czytelna 🙂
Dobry początek 😉 Szczęśliwego Nowego Roku w… roku królika! Pozdrowienia tym razem z Tajpej.
Dzięki i wzajemnie – Szczęśliwego! Zapowiada się dobrze bo podobno Królik reprezentuje młodość, ruch i aktywność 🙂