Po świętach

Po świętach pora przestawić zegarek o godzinę do tyłu i wrócić do londyńskiej czasoprzestrzeni. Dziś po raz kolejny budzik zadzwonił o 6.45. Zwlekam się z łóżka, parzę sobie kawkę, wciągam kanapkę, idę. Pociąg zawalony ludźmi w garniturach. Siedzę w trampkach, czytam książkę. Dookoła ludzie uzbrojeni w gazety. Na każdej z nich zdjęcia Bin Ladena. Dalej czytam książkę. Podświadomie przetwarzam informacje z pierwszych stron. Jednak od Cannon street idę na piechotę. Wyjątkowo nie ciągnie mnie do metra. Mam przynajmniej pół godzinny, poranny spacer, pomiędzy zatłoczonymi ulicami centrum. I co dalej? Całodniowy maraton przed kompem, czas leci jak błyskawica. Wracam, sklepy pozamykane. Tesco zamknięte, M&S zamknięty. Iskierka nadziei – piwo i chipsy można kupić w paki shopie.

Bardzo chciałabym napisać jeszcze parę ciekawych, ładnie poukładanych i uczesanych zdań, które względnie sensownie opisałyby to co się tu, dookoła mnie działo i dzieje, ale chyba godzina jest zdecydowanie za późna. W sobotę postaram się bardziej.

Uuuaaaah, dobranoc! O 6.45, w samym środku nocy, znowu zabrzęczy budzik.