Monthly Archive: Wrzesień, 2011

Trasa na Snowdon, rogata bestia i wiatr

by

Sobota rano, w Walii. Hotelik w Llanberis serwuje śniadanie – bekon, jajko sadzone, kaszanka, smażony pomidor, kiełbaska (award winning!) smażony tost, który z powodu tłuszczyku waży tyle co kiełbaska oraz ziemniaczki. Do porzyyygu.… Czytaj dalej

Wpis nowy (dodany)

by

Pamiętam, bloga nie porzuciłam, pamiętam. Pamięć o blogu jest niczym … nie wiem, do czego ją porównać, ale konkluzja z tego mikro wpisu jest taka (a właściwie, taka miała być, bo nie wiem… Czytaj dalej

Crochet

by

Jest strrrasznie późno, więc napiszę dosłownie kilka zdań. W ciągu ostatnich 3 dni, lunche zamieniły się w zorganizowane lekcje crochet / szydełkowania (tak tak i to wcale nie babciowego!). Od 13 do 14… Czytaj dalej

Od małej przyjemności po gołe kobiety i motory

by

Może tytuł wiele obiecuje, ale muszę uspokoić nastroje – będzie o statystyce. Przeglądam statystki bloga, z uwagą śledząc słowa kluczowe, które ściągnęły internautów na strony Małej w Wielkim Mieście. Staram się, zachować względny… Czytaj dalej

Surowe oblicze Walii

by

W piątek przed długim weekendem wyszłam, a właściwie wybiegłam z pracy o 17.30. Na przerwie na lunch zrobiłam ostatnie przedwyjazdowe zakupy. Mam już karimaty i kompas. W pracy, mówiąc, że planujemy spać w… Czytaj dalej

Wełna i kukurydza

by

Układam myśli i rozgrzewam zwoje przed wpisem o wypadzie do Walii. Zabieram się do niego od dwóch dni, podchodząc jak do jeża. Zdjęcia na dużym ekranie prezentują się cudownie. Niektóre wręcz zjawiskowo. Tym… Czytaj dalej