sushi w pociągu
Gruby w Liverpoolu, ja na kanapie. Znowu obiecuję sobie nadrobić zaległości – a bo filmy, a bo książka a bo muzyka, no i przecież odkurzyć bloga trzeba i szydełko znowu uruchomić i przecież na uczelni urwanie głowy. Mhmm, im dłuższa lista, tym więcej pojawia się usprawiedliwień i niechcemisiejstw. Postanawiam poprawę. Dziś w ramach oszczędności czasu nie robię obiadu a zamiast tego wciągam sushi w pociągu, czytając Dzienniki Kołymskie Jacka Hugo-Badera. Jedno i drugie bardzo angażuje i jedno i drugie sprawia, że podróż zlatuje jakoś tak nadzwyczaj szybko.
Ten czas w domu też. Przed chwilą była 21. Minęło 5 minut i już przed północą. Dziwne. Czasu na większą rozkminę brak. Czas zawijać. Czas czas czas… pozbyć się zegarka.
Gdzie zdjęcie sushi? 🙂
za szybko jadlam zeby o tym myslec
Dobrze powiedziane. Jakby wszystkie zagarki ciągle i ciągle przyspieszały. Nie wiadomo jak to się skończy. Ale jest lekarstwo. Na zwolnienie oraz na oczyszczenie myśli polecam jogę. działa cuda a i ciało na tym korzysta. Jest bardziej posłuszne i przysparza mniej problemów. Staje się naszym sprzymierzeńcem. polecam
przymierzam sie do jogi jak do jeza, ale baaardzo bardzo bym chciala w koncu sprobowac! Chyba czas najwyzszy 🙂