sushi w pociągu

Gruby w Liverpoolu, ja na kanapie. Znowu obiecuję sobie nadrobić zaległości – a bo filmy, a bo książka a bo muzyka, no i przecież odkurzyć bloga trzeba i szydełko znowu uruchomić i przecież na uczelni urwanie głowy. Mhmm, im dłuższa lista, tym więcej pojawia się usprawiedliwień i niechcemisiejstw. Postanawiam poprawę. Dziś w ramach oszczędności czasu nie robię obiadu a zamiast tego wciągam sushi w pociągu, czytając Dzienniki Kołymskie Jacka Hugo-Badera. Jedno i drugie bardzo angażuje i jedno i drugie sprawia, że podróż zlatuje jakoś tak nadzwyczaj szybko.

Ten czas w domu też. Przed chwilą była 21. Minęło 5 minut i już przed północą. Dziwne. Czasu na większą rozkminę brak. Czas zawijać. Czas czas czas… pozbyć się zegarka.