Małe przyjemności
Miało być o Portugalii, ale Portugalia czeka od maja, więc może jeszcze poczekać do kolejnego wpisu. Mija kolejny weekend. Bardzo przyjemny, leniwy weekend, kiedy to w domku na kurzej łapce zegar jakby zwolnił a świat zawęził się do dwóch pokoi i parku. No i kuchni. Kuchnia wypełniała się przyjemnym zapachem smażonego czosnku, cebulki i pomidorów. Piekarnik pracuje na pełnych obrotach a nosy wciągają zapach jagnięciny z rozmarynem i czosnkiem. Eksperyment z jajkami w kokilkach udał się wyśmienicie. Kawa i wino umilają dzień. Micha zapełniła się kolorami owoców zakupionych na lokalnym sobotnim markecie. Małe ale cieszy. I ładnie wygląda. I smakuje.
Słodkie porto rozgrzewa policzki. Z głośnika sączy się muzyka Café del Mar. Owocowych snów.
Jeszcze jeden taki wpis i polubię jesienną pluchę.
bede sie starac ta pluche umilac jak tylko moge (piszac to, siedze opatulona po czubek nosa szalikiem bo nawet w biurze zimno)