Puste domy starego Porto
Czas zacząć pierwszy dzień w Porto. Bierzemy parasole w garść i wsiąkamy w stare miasto. Pniemy się w górę i dół wąskimi, brukowanymi uliczkami z jeszcze węższymi, koślawymi chodnikami. Domy pokryte azujelo – ceramicznymi płytkami, mienią się kolorami w świetle słońca. Nawet rudera pokryta azujelo, z zewnątrz wygląda ślicznie.
Kawa, ciacho, idziemy dalej.
Przewodnik po Porto nie wspomina o pustych domach, zabitych deskami oknach i domach bez dachów. Z jednej strony perełki architektury, z drugiej strony bieda. W 2011 trzy tysiące domów starego miasta wpisanego na listę UNESCO było opuszczonaych. Przyczyn specjaliści dopatrują się w kryzysie. Na Avenida dos Aliados, głównym placu miasta, można podziwiać kamienice o pięknych fasadach. Kiedy zadarłam głowę do góry zobaczyłam drzewa rosnące na ich ostatnim piętrze. Ich gałęzie wystawały nad poziom miejsca, w którym kiedyś był dach.
Porto żyje przeszłością. Jego kolonialna potęga minęła. W ciągu ostatnich dziesięcioleci budynki popadły w ruinę. Brak funduszy na renowację willi, pałaców i kamienic oraz rygorystyczne umowy najmu zabytkowych budynków nie rokują szybkich zmian.
Chodzimy po pustym mieście, zastanawiając się jakie tajemnice kryją wnętrza tych opuszczonych domów. Porto intryguje. Tu czas stanął w miejscu całe dekady temu.
W nocy, kiedy mijamy budynki z czarnymi dziurami w miejscach okien, głowa samoistnie wykonuje ciut więcej obrotów a słuch się wyostrza. Historie same układają się w głowie.
I piękno i straszno. A koślawe chodniki brzmią swojsko.
tam wbrew pozorom jest bardzo dużo podobieństw a wystawy sklepowe jak u nas kilkanascie lat temu