Poranek w Richmond
Pada deszcz. Czas nadrobić zaległości w pisaniu. Od stycznia, dzień w dzień, jeżdżę do Richmond. Kontrakt w nowym miejscu gwarantuje piękne poranne widoki. Co rano przechodzę przez centrum budzącego się do życia miasteczka. Mijam przenośne stoisko z kwiatami, eleganckie butiki, małe kawiarnie. Skracam trasę przechodząc przez wewnętrzny dziedziniec, przy którym mieści się kilka firm prawniczych. Wchodzę na most. Z mostu roztacza się widok na Tamizę. Rano na rzece ćwiczą kajakarze. Obok otwiera się budka naprawy łodzi.
Wzdłuż Tamizy biegają Ci, którzy nie muszą pędzić rano do pracy. Ktoś dalej, tak jak ja, obserwuje to z góry, wypalając papierosa i sącząc poranną kawę.
Kiedy w porze lunchu wychodzi słońce, dołączam do tej sielanki, na chwilę zapominając o terminach na wczoraj.
Zdjęcia kuszą.
Proste, sielskie życie po angielsku. 🙂