Yosemite Park, niedźwiedzie i pumy

image

Trasa do Yosemite zajęła nam ciut więcej niż sądziliśmy. Po drodze zatrzymujemy się w winiarni / dyniarni, w której zostaję poczęstowana kilkoma winami. Decyduję się na słodki muscat Las Locas. Pani częstuje też granatami rosnącymi z tyłu winiarni. Idziemy zerwać z drzewa te najładniejsze. Czerwony, słodki sok spływa po buzi i kapie na piach. Palce się kleją. Mniam.

Sezon dyniowy w pełni. Winiarnia szykuje się na oblężenie przed Halloween. Do wyboru dynie ozdobne, dynie do drążenia, dynie suszone, zielone, białe, parchate, ciężkie i lekkie.

Dojeżdżamy do Yosemite. Początkowo trasa wiedzie stromym wąwozem, wzdłuż na wpół wyschniętej rzeki. Oczyma wyobraźni widzę kowbojów i lokalne plemiona Indian przemierzających ten nieprzyjazny, suchy szlak.

Pędzimy złapać zachód słońca na Glacier Point. Na wjeździe do parku ranger wręcza nam mapę, lokalną gazetę i udziela podstawowych informacji o niedźwiedziach i pumach.

Jedzenia nie wolno trzymać w samochodzie ani namiocie. Należy je chować do specjalnych zapacho-szczelnych skrytek. W przypadku kontaktu z niedźwiedziem czarnym, należy klaskać, zachowywać się głośno NIE uciekać. Wystraszony miś powinien odejść. W przypadku spotkania z pumą należy utrzymać kontakt wzrokowy, ‚urosnąć’, podnieść ręce nad głowę, rozpiąć bluzę, zachowywać się głośno. Jeśli zaatakuje, atakować! Puma zawsze atakuje najmniejszego w grupie.

Curry Village to miasteczko namiotowe z widokiem na górę Half Dome. Podobno kilka namiotów pamięta czasy wojny secesyjnej. Taryfa cenowa gwarantowała nam darmowy nocleg gdyby temperatura spadła poniżej zera. Na szczęście dla ciała i nieszczęście dla portfela temperatura w nocy utrzymała się na poziomie około dziesięciu stopni.

Pierwszego dnia wybraliśmy się na malowniczą trasę do wodospadów Vernal i Nevada oraz Little Yosemite Valley.

Drugiego dnia poszliśmy na krótsza trasę do Mirror lake. Latem to jeziorko zamienia się w suchą, piaszczystą plażę.

Idąc dalej wzdłuż rzeki zobaczyliśmy ślady wielkich kocich łap. Parę minut później usłyszeliśmy dziwny ryk. Krótka wymiana spojrzeń, kij w garść, zawracamy. Parę kroków dalej, na naszej ścieżce leżała wielka kupa. Cóż, mało która kupa wywołała tyle strachu. Wracaliśmy jak na skrzydłach oglądając się na wszystkie strony. Odetchnęłam będąc z powrotem przy Mirror lake.

Wjeżdżając do Yosemite należy uiścić opłatę u strażnika parku. Płacąc za zakwaterowanie pobierana jest dodatkowa opłata ‚na park’. Idąc do sklepy spożywczego do każdego produktu (wody, piwa, chleba etc) doliczana jest opłata parkowa w wysokości 5 centów. Ze wszystkich ekstra opłat tworzy się całkiem pokaźna sumka na rzecz unikalnej flory i groźnej fauny.

Chciałoby się zostać dłużej, ale czas goni! Kolejnego dnia ruszamy na południe malowniczą trasą Pacifica.

image

image

image

image

image

image

image

image

image

image

image

image