Poranki w Richmond
Wylewam się wraz z porannym tłumem na stacji kolejowej Richmond. Fala ludzi powoli zmierza w kierunku schodów, płynie w górę, nie zwalniając w okolicy kasowników, rozpierzcha się dopiero po wyjściu z budynku dworca.
Zaczyna się moje 15 minut porannego relaksu. Widoki, które budzą lepiej niż kawa, uspokajają przed dniem w biurze i mimowolnie wywołują szeroki uśmiech.
Mijam The Georgian Theatre Royal – najstarszy budynek teatru, który działa do dzisiaj w niezmienionej formie oraz XVIII wieczne budynki sennych pubów. Mały parczek spowija mgła. Pojedyncze osoby spacerują z psami.
Dochodzę do mostu, z którego rozpościera się widok na Tamizę. Cumują tu łódki i kajaki. Po dwóch stronach mostu stoją bliźniacze budynki. W jednym jest dziś pub, w drugim moje tymczasowe biuro. Zostały wybudowane przez jednego z Duków Richmond. W jednym w nich mieszkał Duke; po przeciwnej stronie rzeki jego kochanka. Z wież budynków mogli na siebie patrzeć.
Tym romantycznym akcentem zakończę. Przerwa lunchowa dobiega końca i czas wracać do roboty.
wpis prosto z krainy łagodności
🙂