Jesień w Sevenoaks
W domku na kurzej łapce zawitała jesień. Rozpoczął się sezon na zupy z dyni; pieczone papryki; kruche ciasta ze śliwką, gorącą czekoladę i przeziębienia. Gruby jedzie do Polski. Ja zostaję otulona w najgrubsze swetry i wraz z Sis umilamy sobie weekend oglądając od rana do wieczora Sex & the city. W niedzielę mobilizuję się, żeby wytknąć nos na zewnątrz i zaprzyjaźnić z jesienną aurą.
Sevenoaks szykuje się na halloween. Snujemy się po High Street. Pani w sklepie z naturalnymi kosmetykami opowiada o warsztatach z maseczek, soli do kompania i zdrowej żywności. Zaprasza na herbatę do zacisznego ogródka. W sklepie dla czworonożnych, moim dzisiejszym odkryciem jest kurczakowe piwo dla psów!! I szybkoschnący lakier do paznokci futrzaków i… kalendarz adwentowy ze smakołykami dla psiaków (sic!). Halloweenowe ubranka pominę, bo w zeszłym roku sama skusiłam się na christmas jumper dla Figi.
Czas na kawę. Małe włoskie bistro serwuje najlepsze cannoli pod słońcem. Kawa beznadziejna, ale słodkości nie mają sobie równych. Sis zamawia kolejne cztery ciacha do degustacji. Poziom cukru sięga dziś sufitu. Fasolka dostanie kopa energii. Popołudniu dzwonię do domu. Po drugiej stronie słuchawki panuje równie leniwa atmosfera. Przytulanie psa, kawka, chill i kocyk. Gruby przypomina mi, że ostatnio też mówiłam, że kawa u Włocha była do d… Następnym razem wybiorę inne miejsce. Chyba, że do tego czasu znowu zapomnę o smaku kawy, zostanie tylko wspomnienie kruchego, pysznego cannoli. Yum.
U was dużo cieplej. Tutaj ogródki pozamykane. I psy niedopieszczane przez handel jak w UK
Kawa byla denna owszem ale ciasta skutecznie wymazuja te smaki z głowy😁 Następnym razem zamowimy bez kawy 🙃